czwartek, 21 stycznia 2010

Zimową porą w Dolinie za Bramką

Radzę ubrać się odpowiednio, bo będzie zimno i być może ślisko.

Zapewniam, iż nazwa tej przepięknej dolinki nie ma nic wspólnego z tym szlabanem.



Idziemy na poszukiwanie źródła strumienia, powinno nam być łatwo, gdyż potok nie zamarzł całkowicie.



O! To jest bramka z prawdziwego zdarzenia.



Słońca w dolince nie uświadczymy, gdyż zimą jedynie muska szczyty skał nad ścieżką.



Gdy podziwiamy cudeńka nad głowami, przystajemy na chwileczkę, a nie idziemy, bo ślisko, przecież mówiłam, prawda?



Dochodzimy tylko do końca dolinki, nie do źródła, no cóż, może innym razem.



Nieostre, co nie? 



Chyba pies, a może niedźwiedź, ale upierać się nie będę.



O! drapią się, drapią się.
No co, gdzieś ćwiczyć trzeba.



Tę dolinę ukochał Ojciec Sabały, i to tak bardzo, iż zażyczył sobie, by Go w niej pochowano.



Czyżby, dlatego niektóre skały wydawały się być podobne do człowieka?