Smoki, legendy
i w prawym dolnym rogu
zawsze można znaleźć coś ciekawego.
Wiele mówiące nazwy ulic i spadające tynki.
Ptaki w najmniej spodziewanym miejscu.
Niejedna zardzewiała oplatana zielenią brama
zahacza wzrok nie pozwalając obojętnie przejść.
Chociaż raz w roku postawić stopę na dziedzińcu.
Te same miejsca odkrywane na nowo.
Wzruszające namiastki ogrodu na parapecie.
Nie znam dobrze miasta
i pewnie sama błądziłabym po nim,
ale los się do mnie uśmiechnął,
dał mi Męża z Grodu Krakaznającego interesujące zakątki.
Kocie oczy mostu na pożegnanie.
Nigdy się tutaj nie nudzę.

14 komentarzy:
no bo sie nie da :)) ja też uwielbiam i za każdym razem odkrywam na nowo...
p.s. nawet na przyszły tydzień planuje
Będziesz w Grodzie? :-))))
Interesujące ujęcia.
Nie wiedziałem, że Andrzej Sikorowski to Twój mąż?
;)
Rado
dzięki piękne :-)
Trzeci raz, nie :-)
Andrzeja Sikorowskiego nie znam osobiście, jest troszeczkę starszy od mojego Męża, z tego, co wiem, to Małżonek parę razy był u Państwa Sikorowskich w domu, ale ja nie o tym chciałam. Wspomniałam, dlatego, że lubię krakowskie klimaty. Sami artyści, na co dzień nie mieszkają w wielkim mieście, ulokowali swe siedziby na obrzeżach metropolii ;-)
wszystko jest możliwe.... :)
Ange
a pomachasz mi ręką? ;-)
Lubię ten klimat eklektyzmu malowniczego (dwa pierwsze zdjęcia) oraz klasycyzmu (tak naturalnego dla Krakowa), toleruję nowoczesność, bo wiem że kiedyś pokryje się patyną.
W Krakowie niesamowite dla mnie jest to, że nie był zrównany z ziemią, nie był odbudowywany, zmienia się w sposób naturalny. W wielu przypadkach nowoczesność wyraźnie mu zaszkodziła i bardzo wkurza starych krakusów. Miasto pomimo wszystkich wad ma to coś, co mnie przyciąga do niego i zmusza do całodziennych spacerów po nim.
Podoba mi się, że wyłapałaś fragmenty krakowskiego pejzażu "poktórymzwykletylkoprześlizgująsięoczy":-)
Ptaszka, dziękuję pięknie, miło mi usłyszeć, że się podoba ;-)
Bo Kraków jest jak wielka ilustrowana księga - wpierw chaotycznie przerzucamy strony, potem powoli zatrzymujemy się i kontemplujemy wybrane fragmenty, dopiero na ostatku, systematycznie strona po stronie ja czytamy.
Od ogółu do szczegółu ;-) Kiedyś skorzystałam z zaproszenia i odwiedziłam starą mieszczańską rodzinę. Niesamowite wrażenie po przekroczeniu progu mieszkania. W salonie służące wielu pokoleniom solidne piękne meble i atmosfera przenosząca w inną epokę. Każde kolejne pokolenie podśmiewuje się, że jak w grobowcu rodzinnym, ale zachowuje w stanie niezmienionym wystrój tego pomieszczenia ;-)
U mnie w salonie są meble jeszcze po...dziadkach - dla moich synów to pradziadkowie i ani myślę się ich pozbywać.
Miło jest mieć takie pamiątki rodzinne. U mnie brak takowych, z trudem trochę starych zdjęć się uchowało, zbyt dużo przeprowadzek było.
Prześlij komentarz