sobota, 20 czerwca 2009

Droga na Babią Górę (4)

Ostatnia chwila by wędrować jeszcze niezatłoczonymi stokami.



Dla zmylenia przeciwnika przygotowałam niewielką kobiałkę i wyruszyłam na grzyby. Koszyczek sprytnie zostawiłam w samochodzie, by nie trudzić się zbieraniem runa leśnego.



Najpierw trzeba wykupić bilet wstępu do Babiogórskiego Parku Narodowego za 5 PLN, jakoś tak się składa, że żadne ulgi mi nie przysługują, ale bilet ładny, widokówką jest, można nakleić znaczek i wysłać sobie do domu, a niech sąsiedzi widzą, że kartki dostaję.



Początek każdej drogi wydaje się być łagodnym i niemęczącym spacerkiem, im wyżej tym piękniejsze widoki.
Przestrzenie porośnięte lasami z wolna pozostawiamy za sobą. Człowiek czuje się wielki, kiedy patrzy na wierzchołki drzew z góry.



Gdzieś tam w oddali majaczy Diablak.



Rzut oka na Sokolicę 1367 m. npm
a dopiero co tam byłam.



Dookoła tętniące życiem morze kosodrzewiny.



Kolejny pagórek, wydaje się, że to już tuż



tuż



Dopiero, kiedy wiatr chce urwać głowę jest się blisko celu.
W oddali widać zalew na Słowacji.



Dla lecących helikopterem wydajemy się być małymi ludzikami.



Szczyt zdobyty,
można wracać.



Już tak całkiem na koniec chciałam się oprotestować.
No bo jak to tak może być, by Babia Góra była bez trudu widoczna z Gubałówki, a z Babiej Góry nie można było dostrzec Gubałówki. Jestem oburzona.

40 komentarzy:

ptaszka pisze...

Kolejny raz żałuję, że nie mieszkam na południu Polski.
To , że nie widziałaś Gubałówki, to pewnie wina braku podwójnej inwersji;-) Poczytaj u makromana. Miłego dnia:-)

Anonimowy pisze...

Alusia, ależ te twoje góry są piękne.
Kilka lat temu schodziłem z Giewontu,
a następnego dnia zamiast odpocząć, bo to była moja pierwsza, tak wielka wyprawa, zamiast odpocząć grałem w piłkę nożną z góralami. Po tak intensywnym wysiłku coś popsuło się w kolanach.Dwa miesiące nie chciały się zginać. I ja zamiast dać sobie spokój, na takich sztywnych wybrałem się jeszcze na kilka mniejszych górek. Chodziłem, jak Frankenstain. Pamiętam dwie kobiety, które zwróciły na mnie uwagę, mówiąc - popatrz, taka młoda
( to o mojej przyszłej żonie ) i z inwalidą się zadaje.
Ten tatrzański defekt odczuwam do dzisiaj, szczególnie w kościele, gdy przyklęknąć trzeba.

cor..

nn pisze...

Bardzo ładnie tam jest.

Tak czegoś mi tutaj brakło w opisie. Bo ja wyczekując na to, co się zapowiadało z samego początku
"Początek każdej drogi wydaje się być łagodnym i niemęczącym spacerkiem"
Liczyłem, ze będzie o trudzie wycieczki, i...no właśnie specjalnie nic. Poza tym, że wciąż dalej i dalej trzeba było iść. :D
Mam ochotę poczytać, jak ludzie się męczą podczas takich wypraw, bo ja mam często dość po kilkuset metrach. :-( Ale tu pagórki może nie wysokie, ale potrafią być dość strome.

Anonimowy pisze...

Meloman, kurcze(ę), na twoim blogu ostatnio nie ma zdjęć. Dlaczego?

Anonimowy pisze...

... i ciągle pesymizm siejesz ;-)

Anonimowy pisze...

... ja już boję się jeść, bo piszesz, że napromieniowane.

Anonimowy pisze...

Nigdy nie byłem w tych "babiogórskich " okolicach, a widzę, że szlaki do szlajania są cudne.

Też mi się nigdy nie udało wysępić ulgowego, nawet wtedy, gdy byłem z Majką , a ona zwracała się do mnie ostentacyjnie per - "dziadku"!:-)))

dok

nn pisze...

Anonimowy (kim jesteś? Cor?)
Zdjęcia będą. Niedługo.
Pesymizm? :-) Takie życie. Może żyjemy w innym Matrixie, a tunelami przestrzennymi pomiędzy nami są te łącza tylko?
Bo po wpisach Doka, to już niemal mam pewność, że istnieje jakiś równoległy świat do mojego. Właśnie nie kto inny, tylko Dok tam mieszka.
Boisz się jeść? Czy jedzenie syfu, kiedy się wie co je szkodzi bardziej, czy nie ma to znaczenia? (bierzemy pod uwagę tylko skutki biologiczne) Lepiej widzieć czego nie jeść i być zdrowszym na ciele, niż umrzeć od nie wiadomo czego.To są konsekwencje wejścia do ZeSRE. Nie tylko piękne nowe domy, samochody i luksus za pożyczone pieniądze. Medal zawsze ma dwie strony. Zwolenników pokazywania, tej mniej wstydliwej mamy aż nadto. Dlatego dla równowagi druga strona, ale bardzo bolesna.

Dok a ja kiedyś będąc na wystawie grafik Dalego wszedłem na wystawę i pani, która sprzedawała bilety (jakaś kierowniczka, nie kasjerka, to się czuło) pyta nas jakie bilety ma nam sprzedać? Jak to jakie, pytam? No, czy ulgowe, czy mamy jakąś legitymację?
Wiedząc, że nic nie mam, powiedziałem z przekąsem- mam, chyba rencisty... Po czym pani przyniosła nam dwa bilety. jeden normalny, dla mojej Zony i jeden ulgowy dla mnie. Zupełnie nie poznała się na moim przesłaniu. Co miałem robić? Zapłaciłem i poszliśmy na wystawę z jednym biletem ulgowym. Głupio mi było powiedzieć jej, że mnie nie zrozumiała. Legitymacji, nie sprawdzała. Jej błąd. Ja obawiałem się, że poprosi o pokazanie jakiegoś zaświadczenia, ale widocznie wyglądam na takiego, co ją ma :-) Kto normalny przychodzi w środku tygodnia o dziesiątej na wystawę? :D

Anonimowy pisze...

Zapomniałem się podpisać, to ja .. cor ;-)

Anonimowy pisze...

Skoro meloman pije do mnie, na wycieczce u Alusi, to jednak odezwę się ze swojego matrixu:-))

Na świecie jest kilka ( -dziesiąt, -set), nieskończoność) matrixów.

Kto w jakim żyje?
Który z nich lepszy, a który gorszy?
Który ładniejszy, a który brzydszy?
Nie wiem i sądzę, że sprawa jest niezwykle trudna do rozstrzygnięcia, ale mnie się bardzo podoba matrix Alusi:-))).


dok

Anonimowy pisze...

Rację ma Dok
Alusia
Lubimy Twój blog

... to ja napisałem, cor trzeciej kategorii

Anonimowy pisze...

Ciekawe, kiedy Dok pokaże nam swój matrix.

cor..

nn pisze...

Dok rozstrzygać wcale nie musimy, byleby to w końcu zauważyć, że nasze Matrixy, to zupełnie inne wszechświaty i spieranie się, że nie mam racji jest nie na miejscu, skoro wypowiada się z zupełnie innego wszechświata. To już nie Matrixu, ale wszechświata.

A blog Alusi oczywiście lubię, podobnie i Ją. To chyba nie jest dla nikogo, kto odwiedza nasze blogi żadną tajemnicą. :-)

Anonimowy pisze...

Oj cor - ku:-),
jakżebym chciał, ale fotów nie potrafię , tak pięknych , jak radowe , focić...
wierszy tak pokręconych, jak Twoje , pismanić...
ani duszy tak pięknej, jak Alusi dana , niestety nie posiadam.
Nawet na ekonomii się nie znam.

No to czym ja się mam matrixowo pochwalić?:-DDD

dok - tor zwyczajny, ale jeszcze nie nad:-))

Anonimowy pisze...

Dok, sfotografuj okolicę, w której mieszkasz, żonę od tyłu, jak robi śniadanie, albo sąsiadkę, jak wiesza pranie, kilka zdań wklej do tego i już jest DokMatrix gotowy ;-)

Anonimowy pisze...

.... znowu zapomniałem się podpisać,
to oczywiście ja.

Anonimowy pisze...

Cor-ku,
a może mój Matrix nie istnieje?
Każdy ma taki Matrix , na jaki sobie zasłużył.

Ja na pewno z czarnej dziury nadaję, i nawet o tym nie wiem!:))))

dok

Anonimowy pisze...

Dok, ale się rozgadaliśmy. Ciekawe, czy Alusia nie ma nic przeciwko temu.
Alusia? Fajnie nam u Ciebie, wiesz?

Anonimowy pisze...

Dok .... na forum WC Meloman posądził mnie o nowy wątek. Ja oczywiście się nie przyznałem i na pisalem, że to Ty jesteś autorem, mam nadzieję, że się nie obrazisz. To był taki odruch obronny ;-(
Meloman, jak mogłeś ;-)

cor

przemijanie pisze...

Dziękuję Wam pięknie za miłe słowa, rozpieszczacie mnie :-)))
Bardzo się cieszę, że lubicie zaglądać do mojego bloga i macie ochotę porozmawiać. Wszystkich serdecznie zapraszam i życzę dobrej zabawy :-)


Ptaszka
dziękuję pięknie, dzień miałam miły, spędziłam go w drodze i nawet padający deszcz mi nie przeszkadzał. O inwersji u Makromana czytałam :-) ale w moim przypadku to raczej brak znajomości topografii dał znać o sobie :-(


Cor
to już wiem, dlaczego nigdy nie chciałam i nadal nie zamierzam wyjść na Giewont. Śpiący rycerz krzywdzi ludzi :-( Wolę go podziwiać z oddali.
Na Twoje dolegliwości jest rada. Trzeba masować receptory. Najlepiej samemu znaleźć u siebie na nogach bolące przy dotyku miejsca. Dlaczego samemu? Bo tak bardzo bolą, że na kogoś, kto by to robił zawsze padnie podejrzenie o zbyt duże użycie siły. Rozmasowuję sobie te receptory i dzięki temu mogę chodzić, a już miałam wyznaczony termin operacji kolana, ale na szczęście dla mojego kolana liczne obowiązki uniemożliwiły to przedsięwzięcie.
Kobietki subtelne się trafiły, ciekawostka, co miały do inwalidów. Chociaż pewnie nic, tylko zwykła zazdrość je wzięła jak zobaczyły młodą kobietę zadającą się, że też niektórym tak bardzo przeszkadza widok kochających się ludzi.


Meloman
wprowadzam w życie starą góralską zasadę "pomalućku a fse" (powolutku i zawsze), a poza tym zawsze coś przyciągnie moją uwagę na tyle, że chcę pstryknąć fotkę i wtedy na chwilę muszę przystanąć. Rewelacyjnie w chodzeniu pomagają kijki; odciążają kręgosłup, kolana, a i ręce po dłuższym marszu nie są spuchnięte.


Dok
w Babigórskim Parku byłam pierwszy raz i bardzo mi się tam spodobało, a szklaków, po których można maszerować jest sporo, nie można tylko zapominać o występujących różnicach temperatur.
Najwyraźniej nie wyglądasz jeszcze na dziadka i żadne zabiegi tego nie zmienią :-)
A zabawa w bloga jest naprawdę kapitalna :-) Miałabym jeszcze jeden kącik do odwiedzania :-)

nn pisze...

Dok
"Każdy ma taki Matrix , na jaki sobie zasłużył."

Aż przykro słuchać, tym bardziej, że to Dok-tor mówi. Powiedz to tym doktorku, co zgłosili się do Polsat-dzieciom itp.
Co one temu winne, że urodziły się z wrodzonymi wadami. Przez to nie mogą się nawet poruszać jak by chciały, a nic nikomu nie zawiniły. Pewnie, że mają to, na co sobie zasłużyły, ale wg. wrażliwości Dok-torka. Świtaj, to może sobie zasłużył, ale ktoś, kto urodził się z niedowładem kończyn? Czym?
:-(((((((((((((((((

Anonimowy pisze...

Meloman,
Ty jak zwykle poputasz po swojemu:(

Czy nie rozumiesz, że ZASŁUGI są efektem naszych CZYNÓW?!
Wyraz "zasługi" pochodzi od słowa "za sługi" (czynione).

Ty naprawdę wierzysz w to, że ja jestem krwiopijca pożerający dzieci na surowo?:((
Może za długo byleś na forum?:-))


dok

nn pisze...

Dok "Ty naprawdę wierzysz w to, że ja jestem krwiopijca pożerający dzieci na surowo?:(("

Nie i nigdy tak nie pomyślałem, wiadomo, ze surowe mięso nie jest najlepsze, ale beczka z gwoździami dla pozyskania krwi...;DDDDD

Anonimowy pisze...

Z tą beczką to pomysł, ale nie dla gojów, sam to doskonale wiesz :-DDD

dok

nn pisze...

Dok nie wszystko to, co człowiek ma, posiada, jest skutkiem/wynikiem zasług.
Niektórzy nie będą mieli swojej szansy z różnych przyczyn.
Wyjaśnienie słowa, nie odwróci sensu tego co napisałeś:-(

Anonimowy pisze...

Meloman,
każdy z nas wybiera z napisanych treści , to co mu pasuje, lub fuka się na to, co go uwiera.
Dostrzeganie intencji, zawartych w tekście, zgodnych z własnymi projekcjami , nie jest czymś nadzwyczajnym, ale wmawianie autorowi , co chciał wyrazić , jest już naginaniem rzeczywistości do kwadratu:-))
Do tej pory byłem przekonany, że tylko moja żona to potrafi:DDDD



dok

nn pisze...

Dok ja nie chcę wmawiać Tobie, co chcesz przekazać (tylko się droczę), ale chcę zauważyć co ja przez to mogę zrozumieć :-)
Wiem co miałeś na myśli, ale nie udało Ci się tego dobrze ująć w słowa.

To co mamy zależy od wielu czynników, często od nas niezależnych. Nikt rodziców sobie nie wybiera, a sukces życiowy jest sumą wielu czynników, szczęścia (wielu ludzi sukcesu mówi o tym, że bez szczęścia, nic by im nie wyszło. nieraz jedynie zwykły fuks spowodował, że ktoś odniósł sukces), ale też talentów i znajomości. Trzeba być we właściwym miejscu, o właściwej porze, żeby ich spotkać.

makroman pisze...

Ach te pamiątki z wycieczek...mamy całe albumy kartek pocztowych (wszystkie wysłane do siebie) biletów wstępu, folderków itp.

COR - zaglądnij do lekarza sportowego - mi to wygląda na uszkodzone torebki - miałem podobnie po trzech latach codziennej jazdy na rowerze na maksymalnych obrotach - nie powiem kondycję sobie wyrobiłem, odporność na zimno tez, łańcuchy w rowerze i tryby wymieniłem...ale kolan wymienić się nie da.

Rado pisze...

Piękna wycieczka, ale górskie wycieczki zawsze się pięknę.
Ja bardzo lubię się wspinać, czy no na nogach, czy na rowerze - przynajmniej czuje się te przebyte kilometry i satysfakcja potem większa. I piwo potem smakuje lepiej.

makroman pisze...

mam taką trasę...lubię tam zabierać "niedzielnych" rowerzystów - mi potem smakuje piwo w Pleśnej ale oni już nie mają sił by się nim cieszyć...a przecież trzeba jeszcze wrócić - na całkiem padniętych mam w pobliżu stację PKP.

przemijanie pisze...

Makroman
trafiają się naprawdę kapitalne bilety, niektóre nawet powklejałam do albumu ze zdjęciami, odkąd używamy cyfrówek wszystkie fotki trzymam na dyskach. Od czasu do czasu chcę coś powywalać, ale Małżonek pilnuje, by nic nie ubyło.
Ech, te wyrafinowane sposoby, by pokazać "niedzielnym" trochę atrakcji wypoczynkowych ;-)


Rado
różny wymiar ma piękno wycieczek po górach i pagórkach, raz w życiu wybrałam się na Turbacz, szliśmy w strugach deszczu, widziałam tylko pięty i plecy poprzedzającej osoby. Wtedy jeden mądry kolega, który zabrał ze sobą parasol nauczył mnie, że w plecaku musi być cały niezbędnik ;-) Koleżanki nawet rydze wypatrzyły, nigdy i nigdzie nie smakowały mi tak bardzo jak w czasie tej wycieczki.

makroman pisze...

Przemijanie - pod względem urody biletów to nasz kraj wiedzie prym w Europie. Bardzo często stanowią one pamiątkę samą w sobie. U nas zdjęcia są osobno - ale drukujemy z każdej okazji - tylko po wcześniejszym gruntownym wyborze (ogromny plus dla cyfrówek - mam na papierze tylko to co tego warta, przedtem wywoływano mi sporo zepsutych ujęć, za które musiałem jednak płacić). Pamiątki są w osobnych albumach - wszystko starannie opisane.

makroman pisze...

Ps. niezbędnik...nosze coś takiego cały czas w plecaku, w końcu nigdy nie wiadomo co może być potrzebne. Scyzoryk typu szwajcarskiego z wieloma końcówkami, płachtę przeciwdeszczową, trochę lekarstw pierwszej pomocy, zapalniczkę - słowem - w każdej chwili mogę ruszać na szlak i choć nie będę miał się w co przebrać to nie zginę ;-)

przemijanie pisze...

Z pamiątek wycieczkowych; w albumach ze zdjęciami są powklejane, zrobione przez Małżonka, śliczne mapki z zaznaczoną trasą.

A o czekoladce pamiętasz?
Też mam podobny niezbędnik i stale coś do niego dokładam, ale czasami zapominam go zabrać :-(

makroman pisze...

Czekoladę zabieram tylko tam gdzie nie mam pewności jej kupna. W sumie to nie jest produkt który można bezpiecznie przechowywać w plecaku.

przemijanie pisze...

Można bezpiecznie przechowywać, jest tylko jeden warunek; plecak musi znajdować się poza zasięgiem moich rąk :-)

makroman pisze...

U mnie nie wykonalne - zona się pyta czy do kibelka tez chodzę z plecakiem ;-)

przemijanie pisze...

A chodzisz? ;-)

makroman pisze...

Staram się pamiętać by zdjąć ;-)

przemijanie pisze...

Są rzeczy, które niejako do nas przyrastają, mnie się zdarza wchodzić pod prysznic w okularach :-)