czwartek, 10 września 2009

To, co lubimy

My nie lubimy chodzić po przetartych szlakach, chociaż wydają się być w miarę łatwe i bezpieczne. Nie pytajcie mnie którędy szłam, gdyż powiem tylko tyle, że dla widoków warto było.



Dziewięćsił jest koniecznych by człowiekiem całkowicie nie zawładnęło zniechęcenie i zwątpienie, zwłaszcza w ciężkich chwilach, bo kiedy umiera nadzieja to już nie ma takiej mocy, która mogłaby ocalić od zagłady.



A pogoda raczej zmienną jest i we mgle, w deszczowej chmurze też trzeba odnaleźć drogę do domu.



Mijamy ostrożnie piękne kwiaty,
są drobniutkie i nie każdy potrafi je dostrzec,
niektórzy nawet nie zauważają, kiedy je tratują.



Kruszą się skały,
umierają drzewa,



ale zawsze znajdzie się śliczny kwiatek
w naszej pętli czasu.



I to dziwne uczucie,
że kiedyś tam byłam,
a czy jeszcze będę?



Skrawek nieba odnajduję tuż pod stopami,
to miłe, gdyż...



jeszcze daleka droga przed nami.



Coś dla miłośniczki koralików.



Nadciągające czarne chmury nie wróżą nic dobrego,
chociaż ten blask mówi, że jeszcze różnie może być.



Każdy widzi coś innego, ja dostrzegam siedzącego człowieka, który mówi; nie będzie łatwo, no ale przecież z drugiej strony nikt nigdy mi nie obiecywał, że będzie tylko miło i przyjemnie.



A dalej?
Dalej to już trzeba schować aparaty, pozapinać się szczelnie, gdyż przyjdzie nam przedzierać się przez karczowiska obrośnięte maliniakami, czołgać się pod nimi, ślizgać się na rozkładających się powalonych drzewach, wspinać się na stromizny oraz trzymając się kurczowo ziemi schodzić prawie pionowo w dół, by w końcu dotrzeć do potoku i kłaniając się powalonym drzewom posuwać się bardzo wolno w przód, a gdy już zdawało się, że cywilizacja blisko, stanąć nad wodospadem, i znowu wspinać się pod górę by ominąwszy urwisko wrócić do potoku na omszałe śliskie kamienie, które wydają się być najbezpieczniejszym miejscem w krajobrazie pięknym i groźnym, gdzie prędzej niedźwiedzia można spotkać niż człowieka.
Wracam z poobijaną głową, mam ręce i nogi podrapane oraz pełno siniaków, czuję ból każdego mięśnia i stawu jeszcze do rana, ale jestem szczęśliwa, po prostu szczęśliwa.

16 komentarzy:

nn pisze...

Dzikie tereny. To jest coś. Pełna adrenalina.

P.S. Ja nogi po wycieczce na Baranią Górę jeszcze do dziś czuję, a trochę czasu już minęło. Nie czołgałem się, to tylko nogi bolały. ;-)

przemijanie pisze...

Meloman
a próbowałeś kiedyś na sam ból mięśni gorącej kąpieli? Jest to jedyny znany mi sposób na całkowitą likwidację zakwasów i im wcześniej się go zastosuje tym lepszy wynik kuracji. Nawiasem mówiąc ściągnęłam go z jakiego westernu :-)
Adrenalina i nauka topografii, która jakoś tak mi lepiej wchodzi poprzez nogi do głowy :-)

deu pisze...

...bezłodygowwy..
a siedzący - dziecko zapodało łosia, inne głowę z nogami i rękoma a ja wypatrzyłem wygrażającą rękę: łobuzy, ja was pokażę.:)

Anonimowy pisze...

Gdy ma się w planie "kwasotwórczą" wycieczkę, można "na zaś", przed wyjściem w góry, łyknąć jedną tabletkę niesterydowego leku przeciwzapalnego (np. diklofenak, np. Olfen 75 SR). Działa on tak, że nawet , gdy zakwasy już powstaną, ( a czasami nie ma na nie rady!), receptory bólowe, odpowiedzialne za ból "zakwasowy" będą milczeć , a i my nie będziemy ... jęczeć:)))

dok

Crazy pisze...

Przemijanie
czy to aby nie jest nieopodal szlaku na Kasprowy ? ;-)))

W górach jest "coś" co ciągnie. Kiedyś zaplanowałem wejść na Rysy. Doszedłem z przyjaciółmi do warstwy śniegu i rozpętało się piekło- waliły pioruny i burza była. A ja NADAL CHCIAŁEM IŚĆ.....ryzykować życie...Kto wie, gdyby nie znajomy taternik pewnie bym poszedł....Kiedyś zdobędę szczyt

przemijanie pisze...

Deu
Ano bez :-) czyż nie jest piękny? :-)
Jeszcze słyszałam, iż sowa się tam ukrywa, a że pokarało i to nieźle jest faktem, minie jeszcze parę dni zanim będę w stanie wyruszyć dalej ;-)


Dok
a jeszcze stawy od przeciążeń, siniaki od bliskich spotkań z choć czym, zadrapania od wszędzie wpychających się gałęzi, i ... i dopiero wtedy, kiedy jesteśmy porządnie sponiewierani, tak że już nie mamy siły ręką i nogą ruszyć czujemy się naprawdę szczęśliwi :-)
Z tabletek połykam tylko Euthyrox oraz czasami coś przeciw bólowi głowy i pewnie jedynym lekiem, na który bym się jeszcze skusiła, byłoby coś co przegnałoby w siną dal skórkę pomarańczową, ale takiego cudeńka jeszcze nie ma.


Crazy
w pewnym sensie tak, ale nie podaję dokładnie gdzie, gdyż tam nie wolno wchodzić, miałam szczęście, że ani ludzie, ani misie nas tam namierzyli :-)
Mnie nie tyle cieszy wejście na szczyt ile możliwość przebywania w określonym regionie, traktuję wierzchołki jako etapy drogi, a że czasami trzeba zawrócić jest dla mnie rzeczą zupełnie zrozumiałą. Góry zbierają żniwo rok w rok, zostają w nich na zawsze turyści, taternicy i ratownicy, gdyż tam za błędy płaci się najwyższą cenę.
Rysy zapewne zdobędziesz, zamów tylko dobrą pogodę :-)

nn pisze...

Mięśnie mięśniami, ale ja bardziej stawy odczuwam, przyczepy.
Przemijanie próbowałem gorącej kąpieli. Zaraz po wyjściu z niej swędzi mnie cała skóra. Woda tylko o temperaturze ciała.
Dok tabletek staram się nie łykać. (Choć od roku biorę różne o czym Ci kiedyś pisałem w mailu i nic. Ja chyba tego nie wyleczę :-( .)

nn pisze...

A co do siedzącej postaci na ostatnim zdjęciu, to mnie się wydaje, że ona nam macha. Może pozdrawiając nas?

Anonimowy pisze...

Alusiu
nie namawiam do lekomanii, ale sama wiesz, że bywa piguła, koniecznością!
Ja też nie biorę, dlatego, gdy wezmę raz na jakiś czas, to efekt jest natychmiastowy!

Nadmierne łykanie piguł powoduje tachyfilaksję, czyli osłabienie siły leku, przyzwyczajenie organizmu, co wymusza coraz większe dawki, a to wiadomo do czego prowadzi...

To opisane przeze mnie, ma swoje zastosowanie w medycynie, a nazywa się fachowo "preemptive analgesia", czyli wyprzedzająca analgezja.

dok

Crazy pisze...

dok
Ty wiesz, że ja nie łykam żadnych prochów już dobry drugi rok ? ;-)
I alergie mam....też nie biorę i nic mi nie jest. Chory kiedy byłem już ledwo pamiętam ;-))))

Crazy pisze...

przemijanie
Kasprowy tyłem do kolejki, po lewej stronie w dół? zgadłem ? ;-))))

ptaszka pisze...

W takich chwilach też bywam szczęśliwa.

EL pisze...

cudownie jest się tak zmęczyć :) i te wspaniałe widoki....

przemijanie pisze...

Meloman
by zwalczyć dolegliwości w stawach masuję sobie receptory, to jest dopiero ból :-(
ale na następny dzień przechodzi :-)
Z tą kąpielą to faktycznie zależy, co wodociągi do wody dosypią albo doleją :-(
Podoba mi się Twoja wersja, że postać pozdrawia, przecież mimo wszystko udało mi się jeszcze za dnia dojść do cywilizacji :-)


Dok
ależ ja Cię nie podejrzewam o nic złego, a za udzielone rady pięknie dziękuję :-) lek podany przez Ciebie stosował kiedyś mój Małżonek i faktycznie bardzo mu pomógł. Chciałam tylko pochwalić się, że pewnego rodzaju zmęczenie i nawet ból przez nie spowodowany wyzwala u mnie poczucie szczęścia. Natomiast generalnie unikam leków, gdyż jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności u mnie uaktywniają się ich działania uboczne.


Crazy
masz szczęście, że nie musisz nic łykać :-)
Co do miejsca, jedynie jeszcze powiem, że notka powyżej stanowi dużą podpowiedź. ;-)


Ptaszka
człowiek wtedy zaczyna wierzyć w swoje możliwości :-)


Lacri
widoki traktujemy jako największą nagrodzę wartą wszelakiego trudu :-)

nn pisze...

Przemijanie to swędzenie, to nie zależy od jakości wody (w tym przypadku), ale od alergii atopowej. :-(((

przemijanie pisze...

Meloman
alergie są okropnie dokuczliwe i w sumie nie bardzo potrafimy sobie z nimi radzić, jeszcze pół biedy jak udaje się unikać alergenów, ale co i rusz przybywa nowych :-(