aha,
ale ja dzisiaj nie o tym chciałam.
I cóż z tego, iż od zawsze wiem, że kiedy wypowiada się jakieś życzenie trzeba podejść do tej czynności z roztropnością, gdyż skutki mogą nas samych zaskoczyć i to niekoniecznie pozytywną stroną naszych niewinnych zamiarów, wszak nierzadko w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że efekt niby się zgadza, ale jednak mimo wszystko nie o to nam chodziło. Mówiąc wprost, grudniowa pogoda i zbyt krótki dzień wywołały u mnie wielką chęć zapadnięcia w zimowy sen. Pomyślałam, że fajnie byłoby tak do wiosny w objęciach Morfeusza, ale żeby od razu rozchorować się? Nie, zdecydowanie nie o to mi chodziło, jednak nie zmienia to faktu, że przespałam Święta, Sylwestra, Nowy Rok, częściowe zaćmienie słońca i już sama nawet nie wiem co jeszcze, bo w takim stanie trwałam aż do Trzech Króli, przyznałam się z rumieńcem gorączki, a może już tylko wstydu, na policzkach.
Teraz zapewne minie jeszcze parę ładnych dni zanim się zmobilizuję do jakiegokolwiek działania, a tu narty czekają, łyżwy już dawno przygotowane, że o butkach rwących się na spacerek nie wspomnę.
