Jakimś cudem udało mi się dotrzeć do Skałek Twardowskiego, nie przeszkodziła mi ani ślizgawka na chodniku, ani szklanka na ulicy, natomiast już nie ryzykowałam chodzenia po oblodzonych ścieżkach na wzgórzu, jakoś tak nie miałam ochoty spaść z tych parunastu metrów. Spacerowałam sobie zatem tuż przy ścieżynkach po trawie, musiałam tylko uważać na masę pakietów esemesowych.
Fota marna, ale skoro widać na niej ten fantastyczny maszt, to musiałam ją na pamiątkę tutaj wkleić, a przy okazji patrząc na Kopiec Kościuszki przypomniało mi się, iż w tamtejszym muzeum doczytałam się, że kopców w Grodzie Kraka jest sześć.
byłam już na kopcu;
im. Józefa Piłsudskiego ,
Krakusa ,
Wandy
i kopcu im. Tadeusza Kościuszki
Pamiętam o legendarnym kopcu Esterki, którego nigdy nie było i nie ma, a kim Esterka miała być według legendy? Tak gwoli przypomnienia sobie, piosenka.
Tak, tak, właśnie za tym budynkiem znajduje się Kopiec im. Jana Pawła II.
Poszukałam w swoim archiwum i znalazłam fotę zrobioną podczas przejeżdżania autem w połowie sierpnia br.
ale wtedy ciepło było,
nie to co teraz, ślisko i zimno, aż się ptaki stroszą.
Tak się do niego nieudolnie skradałam, że mi zwiał i już tylko krzewy mogłam podziwiać, aha na dodatek jednak wdepnęłam w pakiet, a tak się starałam, by nie, no i nie było za bardzo gdzie buta wyczyścić, bo śniegu tyle, że ledwie starczyło na poślizgnięcie się, kałuże też zamarznięte, ech, chcąc nie chcąc szurałam nogą o marne kępki trawy, czym wkurzyłam maksymalnie przebiegającego obok psa, ale mi napyskował do słychu. Małżonek uznał, że należy korzystać ze sprzyjającego szczęścia, iść za ciosem i nadać lotto na chybił trafił. Uprzejmie informuję, że lotto chybiło i nie trafiło w wytypowane przez siebie wcześniej numerki.
Ale nic to, gdyż Księżyc się do mnie wieczorem uśmiechnął i Mistrz Twardowski również,
a słońce pomału zmierzało ku zachodowi.
