Prowadził mnie wesoły pluszcz, który pozwalał zbliżyć się do siebie na kilka metrów, po czym zrywał się do lotu, lądował z wdziękiem kilkadziesiąt metrów dalej i czekał, aż nadejdę na tyle blisko, by go nie stracić z oczu i znowu frrrruuuuuuuuuu.
Och, jak to dobrze, że ma biały krawacik i dość szybko się porusza, inaczej w życiu nie trafiłabym obiektywem nawet w jego pobliże.
W takiej scenerii, to prawie jak zabawa w chowanego.
...
Dalej już mi nie towarzyszył i nic dziwnego, suche koryto potoku, to wszak nie jego żywioł.
Jak ładnie błyszczy po świeżym remoncie tama w Kuźnicach.
...
...
Taka barierka od kładki, to ma jednak sporo zastosowań.
A ten kamulec przypomina mi głowę ptaka.
