poniedziałek, 30 stycznia 2012

Za firanką

Przyleciał jak tylko słoneczko oparło się o ścianę i zajął strategiczne miejsce do wygrzewania się o poranku w czasie tęgich mrozów.



Cichutko się skradałam, by mógł bezstresowo zmagazynować ciepło w piórkach.



Chwilę posiedział, porozglądał się i poleciał sobie na śniadanko jak tylko stołówkę otworzyli.