Piekarnik złośliwie się zepsuł, szczoteczka do zębów też. No i okazało się, że zwykłą szczoteczką tyle lat myłam ząbki, a teraz nie potrafię, tzn. daję radę, ale ręka mi drętwieje, że o całej zachlapanej łazience nie wspomnę. Z okularów wypada mi szkło, tak samo z siebie, ale nauczyłam się śrubokrętem prawie po omacku odkręcić śrubkę wcisnąć szkło w oprawkę i z trudem zakręcić, uff i jakoś przez chwilę się trzyma. A dzisiaj paradowałam w dziurawej skarpetce w sandałku, ale wstyd, nie dość, że to podobno nie wypada skarpetę w sandał to jeszcze ta dziura. Niech no pomyślę, to chyba prawo serii dało o sobie znać.
