Pewien
nieostrożny Cieśla przybyły z jakiejś galilejskiej mieściny odpowiada przed
sądem za zakłócenie porządku publicznego i podburzanie ludu do buntu. Przed
paru dniami wywołał awanturę w świątyni, wypędził z niej zwierzęta ofiarne i
poprzewracał w przedsionku stoły bankierów, głośno nazywając święty przybytek
jaskinią zbójców.
(…)
byliśmy obecni na przesłuchaniach.
(…)
stan naszych głów utrudniał zrozumienie, o co
chodzi, tym bardziej, że Żydzi wykrzykiwali po aramejsku.
Ale było jasne, że
starszyzna ze świątyni i kupcy zabiegają o wyrok śmierci na tego człowieka.
—
Za to, co uczynił w świątyni?
— Tak, a
także za to, że wędrował po całym kraju i przemawiał do rzesz, które gromadziły
się, żeby go słuchać.
— O czym im mówił?
— Głosił nową religię. Rozmawiałem z
pewnym legionistą Piłata znającym aramejski. Według niego Jezus nawracał prosty
lud na religię, która nie ma wiele wspólnego ze świątynią. Niektórzy świadkowie
pletli zupełnie od rzeczy. Jeden pod przysięgą zeznał, jakoby Galilejczyk
zapowiedział, że zburzy świątynię i w trzy dni na nowo ją postawi. Brednie!
Oczywiście Żydom zależało tylko na wyroku śmierci. Każde świadectwo było dla
nich dobre, jeżeli prowadziło do tego celu.
— A jak w tej chwili stoi sprawa?
(…)
U Heroda zapadła decyzja, że dzisiaj zaraz po śniadaniu znowu przyprowadzą
Galilejczyka przed oblicze Piłata. Prawdopodobnie już są w insuli.
Piłat będzie
musiał spełnić ich żądania, a żądają... — Paulus zawahał się, nim dokończył — śmierci
na krzyżu. Słyszałem, jak o tym mówili między sobą.
(…)
Piłat chce nam
powierzyć zadanie zbyt haniebne i niebezpieczne dla miejscowego legionu; woli,
żeby jego cenni legioniści nie byli w tę sprawę wmieszani. Oddział z Minoi
jutro opuści miasto. Jeśli skutki okażą się przykre, my już będziemy daleko
stąd. Podciągnął pas na brzuchu i wyszedł.
Marcellus po chwili wahania ruszył
za nim, aby mu zlecić wyznaczenie dwudziestu żołnierzy do dzisiejszej służby.
Przez uchylone drzwi kwatery Paulusa zobaczył, że centurion łapczywie wychyla
ogromny kubek wina.
— Na twoim miejscu,
Paulusie — rzekł surowo, wchodząc do pokoju — nie piłbym więcej. I tak za dużo
już wypiłeś.
— A ja na twoim miejscu
piłbym, ile wlezie — odparł zuchwale Paulus. Zataczając się nieco, zbliżył się
i patrząc wyzywająco w twarz dowódcy dodał:
— Będziesz dzisiaj krzyżował
człowieka. Widziałeś kiedy taką egzekucję?
— Nie — Marcellus potrząsnął głową. — Nie mam
pojęcia, jak się to robi. Będziesz musiał mnie tego nauczyć.
Paulus ostrożnie cofnął się ku stołowi, na
którym leżał śmiesznie bezkształtny bukłak, napełnił duży kubek i rozchlapując
trochę wino podał go młodemu trybunowi. —Nauczę cię na miejscu — powiedział. —
Teraz pij. Do dna! Będziesz żałował, jeżeli nie posłuchasz mojej rady. Czeka nas
robota, której trzeźwy człowiek nie wytrzymałby. Marcellus bez sprzeciwu
wychylił kubek.
— Nie chodzi tylko o to,
że ten sposób zadawania śmierci jest obrzydliwy i okrutny. Ale to jest
niezwykły człowiek. Wolałbym nie mieć nic wspólnego z tą historią.
— Obawiasz
się, że jego duch będzie cię straszył w snach? — spytał Marcellus odrywając
usta od na pół opróżnionego kubka i siląc się na przekonujący ironiczny
uśmiech.
— Ano zobaczymy, jak będziesz
się czuł potem — mruknął Paulus, zagadkowo kiwając głową — świadkowie mówili, że
w świątyni zachowywał się, jakby to był Jego własny dom. To spostrzeżenie wcale nie tak głupie, jakby
się mogło zdawać. U starego Annasza, sam
widziałem, robił wrażenie pana tego domu. A kiedy stanął przed Kajfaszem, można
było myśleć, że wszyscy obecni są podsądnymi, ale nie ten Jezus. W całym tłumie
zgromadzonym w insuli On jeden był spokojny.
Pretoria także do Niego należy, Piłat to zrozumiał, jak sądzę.
Kiedy
któryś ze świadków oskarżył Jezusa, że podawał się za króla, Piłat wychylił się
i patrząc Jezusowi prosto w twarz spytał: „Tyś jest król żydowski?" Zauważ, że nie spytał: „Czy mówisz, że jesteś
królem", ale: „Tyś jest król?" I wcale nie brzmiało to sarkastycznie.
(…)
— A cóż odpowiedział ten Galilejczyk,
kiedy go Piłat spytał, czy jest królem? — Odpowiedział, że królestwo Jego nie
jest z tego świata — odparł Paulus i ręką zrobił niewyraźny gest, podnosząc ją
spiralnie w górę.
— Nie tylko jesteś
pijany —
stwierdził z niesmakiem Marcellus
— ale, co gorsza, rozum ci się pomieszał. Idź lepiej teraz spać. Zamelduję, że
zachorowałeś.
— Nie, nie zostawię cię
samego w tej ciężkiej godzinie, Marcellusie!
Lloyd C.
Douglas "Szata”
