No to spaceruję sobie ostrożnie i powoli przez torfowiska, gdzieś tam powinna się wygrzewać w słoneczku.
Jest maleńka i śliczna, aż chciałoby się ją pogłaskać, ale wiem, że nie wolno mi jej dotykać, musiałaby mnie ukąsić, a dla niej byłoby to tylko ogromną stratą cennego jadu.
Bardzo zestresowana czuje całą sobą dwoje dużych ludzi, a ona przecież taka malutka. Niespiesznie i konsekwentnie zmierza w kierunku krzaków, chce się ukryć.
Kończy nasze spotkanie melodyjnym syknięciem i błyskawicznym zniknięciem wśród mchów i krzewów.
Oj, byłabym zapomniała,
z drugiej strony też pięknie wyglądała :-)
