niedziela, 7 marca 2010

Sikorki i gimnastyka

Ależ ja się za nimi nabiegałam.



Im było łatwiej, bo powietrzna droga zawsze krótsza, no i przez dziurki w siatce płotów bez trudu przechodzą, a przede mną jak zwykle piętrzyły się przeszkody, które musiałam omijać.



Mój trud został wynagrodzony możliwością podziwiania żywiołowego pokazu przerzucania listków przez piękną przedstawicielkę swojego gatunku.



Ten na powyższym zdjęciu opadający listek trochę mi maskę przypomina :-)



Aha!
I pewnie w życiu bym ich nie dogoniła, gdyby nie poranna gimnastyka




5 komentarzy:

meloman pisze...

:-)

ptaszka pisze...

Podziwiam. Od kilku lat planuje poranną gimnastykę i ciągle za późno wstaję:)

przemijanie pisze...

Droga Ptaszko
moja Babcia powiadała; że człowiek nigdy do skutku nie doprowadzi tego, co sobie w głowie uradzi, a poranna gimnastyka w moim przypadku, to silna potrzeba organizmu, zaczynam ją zanim wstanę z łóżka, od przeciągania się jak stary kocur, inaczej pewnie nie chwyciłabym pionu :-)
Pozdrawiam serdecznie i życzę przyjemnej porannej gimnastyki :-)

makroman pisze...

Wieczorem przygotujcie sobie smakowity posiłek na śniadanie a potem przywalcie go sterta drewna...gwarantuję że rano tez będziecie mieli taka gimnastykę jak sikorki ;-)

przemijanie pisze...

Makroman
czyli wieczorna i poranna gimnastyka :-)
w efekcie figura i tężyzna jak marzenie :-)