niedziela, 17 maja 2009

Sklepik

Uznałam, iż w nagrodzę
za przyzwoite gojenie się miejsca po ósemce
należy mi się coś dobrego.
Tym razem wybrałam się na Kojsówkę.
Siwy dym z szałasu i w szałasie
trochę szczypie w oczy.



W kociołku nad ogniem gotuje się woda.



Tyle pychotek, że trudno się zdecydować.



Takie drabiniaste schody bardzo mi się podobają.
A właściciel tych klapek siedział i popijał sobie z cerpoka, co?
No przecież wiadomo, żętycę.



Na ladzie moje zakupy;
oscypki, bryndza i oczywiście bunc.

7 komentarzy:

dok pisze...

Ten swojski cuch, wyczuwalny z tego zdjęcia , jest jednym z ostatnich naszej epoki, bo jest "niewymiarowy" według nowych unijnych wymagań:-)))

Technologia oscypka pozostaje unikalną w sterylnym świecie.
Sterylność wymuszona chemią , nie wydaje się być zdrowszą alternatywą i nieraz zatęsknimy do okopconych rąk bacy, lepiącego kształtne serki.
On sterylizował się " od środka" dość skutecznie:-)))

przemijanie pisze...

Dok
nie widzę powodu by zmieniać coś, co jest dobre i sprawdzone.
A to, że urzędnicy z unii ustalają swoje standardy jest zrozumiałe, gdyż każdy wprowadzony przepis przynosi im krociowe zyski.
W każdym razie ja swoje pychotki podjadam ze smakiem i wychodzą mi na zdrowie :)))

Rado pisze...

Też podjadam i też bez skutków ubocznych.
Nawiasem pisząc oscypki są tak słone, że nawet gdyby była tam jakaś niekonieczna flora b. (w co nie wątpię) nie miałaby w tych warunkach żadnych szans.

& pisze...

Ten kociołek , to palenisko- lubię, oj jak lubię takie rzeczy. Nawet bardziej od sera.

przemijanie pisze...

Rado
za dużo soli? Acha, to pewnie dlatego tak bardzo mi smakują, gdyż na co dzień używam śladowe ilości tej substancji.


Anico Novak
też lubię takie rzeczy, wręcz wydają się silnie na mnie oddziaływać.

nn pisze...

A ja mam za daleko do tego sklepiku :-(((

przemijanie pisze...

Meloman
rozrzut takich sklepików jest dość duży, kiedyś na pewno na jakiś trafisz :)